sobota, 28 marca 2009

Krótka historia "Zielony biznes"

Co zrobić aby rozwiązać nieustające problemy naszych tradycyjnych rolników, uzdrowić polskie rolnictwo, a tym samym podreperować budżet państwa, do tego obniżyć koszty pozyskiwania energii, papieru i jeszcze poprawić Polakom samopoczucie? To nie trudne, wystarczy jeden mały cud...



Może zacznę od samego początku, otóż około 8 tysięcy lat przed naszą erą, nasi przodkowie zaczęli wytwarzać tkaniny z pewnego gatunku roślin, który po 5 tysiącach lat Shen Nung, jeden z ojców chińskiej medycyny uznał za środek leczniczy, a jego potomkowie zaczęli wytwarzać z tej "magicznej rośliny"... papier. W XV wieku Papież Innocenty VIII uznał tę roślinę za używkę heretyków, a niespełna 80 lat później Królowa Angielska Elzbieta I Tudor zwana Wielką, nakłada grzywnę w wysokości 5 funtów na ziemian, którzy posiadają ponad 60 akrów ziemi i (sic!) nie uprawiają... konopi.



Tak, teraz już wiadomo, artykuł dotyczy Konopi, ale nie zwykłej bo indyjskiej - rośliny która z powodzeniem służyła produkcji włókien i lin, jakże potrzebnych flocie Brytyjskiej, ale nie tylko... Roślina ta wbrew dzisiejszej prohibicji, była bardzo pożądana, Thomas Jefferson i George Washington byli jej plantatorami, z pamiętników Washingtona dowiadujemy się, o tym, że sam nadzorował jej uprawę. Włókna konopi były wówczas bardzo cenione, nie tylko ze względu na walory odurzające. Pod koniec XIX wieku odkryto, że dzięki nowoczesnym sposobom oddzielania miąższu od włókien konopi, można produkować tanio i nie szkodząc środowisku, papier w cenie $25 za tonę. Co uratowałoby nie tylko lasy deszczowe przed likwidacją, ale też nasze rodzime drzewa, puszcze i bory, które obecnie idą na wycinkę, jako że drewno jest niezbędne dla trującego przemysłu celulozowo-papierniczego. Dlaczego więc zakazano uprawy konopi, skoro przynosiły takie zyski? Otóż powodów jest kilka, pierwszym było wypieranie konopi na plantacjach amerykańskich przez bawełnę, lepszą w zastosowaniach tekstylnych. Kolejnym problemem, był koncern celulozowy DuPont, istniejący do dzisiaj. Uznano, ze produkcja taniego papieru z konopi zmniejszy najzwyczajniej zyski, wszak to przedsiębiorstwo zarabiało na wiele droższej wycince drzew i otrzymywaniu celulozy. Wraz z delegalizacją upraw konopi, a co za tym idzie z uniemożliwieniem konkurencji produkcji taniego papieru, firma DuPont stała się papierniczym monopolistą, jest notowana na nowojorskiej giełdzie do dzisiaj, z kapitałem przekraczającym 25 mld $. Kolejnym czynnikiem skłaniającym polityków w USA do delegalizacji konopi, były interesy prywatne otóż sekretarz skarbu państwa oraz właściciel Banku obsługującego firmę DuPont, zaproponował kandydaturę swojego przyszłego zięcia Harrego J. Anslingera, na stanowisko szefa nowo powstałego Federalnego Biura d/s Narkotyków. Ten w porozumieniu z magnatem prasowym Williamem Randolphem Hearstem, rozpoczął zmasowany atak propagandowy, w którego gazetach artykuły o tytułach takich, jak "Marihuana zmienia chłopców w potwory w 30 dni" były na porządku dziennym i sąsiadowały z rasistowskimi tekstami skierowanymi przeciwko Hiszpanom i Murzynom. Często oba przewodnie tematy tych poczytnych brukowców były mieszane - pojawiały się np. artykuły o nadużywających narkotyków murzynach, gwałcących białe kobiety i grających jazz z elementami kultów afrykańskich, często uważanych za satanizm. Tak więc społeczeństwo USA wystraszone często kłamliwymi publikacjami, zaczęło domagać się od kongresmenów delegalizacji uprawy i spożycia konopi. Co zostało uczynione w 47 stanach USA. Jedyny głos sprzeciwu pochodził od Amerykańskiego Stowarzyszenia Medycznego - dr James Woodward stwierdził, że w ten sposób społeczeństwo straci jeden z najbardziej obiecujących leków. Przez następne 2 lata, ok. 3000 lekarzy zostanie ukaranych za stosowanie konopi. W 1937 roku DuPont otrzymuje patent na produkcję tworzyw z ropy naftowej, oraz na szkodliwą dla środowiska technologię wytwarzania papieru z drewna. Dzięki uniemożliwieniu konkurencji produkcji papieru z konopi DuPont szybko osiąga ogromne zyski. W roku 1941 magazyn "Popular Mechanics" publikuje projekt samochodu wykonanego i napędzanego produktami z konopi, autorstwa Henry'ego Forda. Mając nadzieję na uniezależnienie od przemysłu naftowego, Henry Ford hodował nielegalnie konopie przez kilka lat. Japońska inwazja na Filipiny odcina USA od dostaw konopi. Rząd amerykański, jeszcze niedawno nazywający konopie "zabójcami młodzieży", rozprowadza wśród farmerów 400 000 funtów nasion konopi i namawia do ich uprawy. Konopie z elementu kultu religijnego w Azji i Afryce, ze świętych roślin prowadzących Rastafarian do oczyszczenia, stały się na przestrzeni kilkudziesięciu lat wrogiem publicznym numer jeden. Stan ten trwał do sławetnego roku 1998, gdy brytyjski magazyn "New scientist" opublikował fragment tajnego raportu WHO na temat szkodliwości marihuany. Wybuchł skandal; WHO zostało zmuszone ujawnić całość raportu. Jak się okazało, trwające 15 lat szczegółowe badania wykazały, że marihuana jest mniej szkodliwa od alkoholu i nikotyny, oraz że "Nawet długotrwale palenie konopi w dużych ilościach, nie wywołuje poważnych lub silnie upośledzających zaburzeń funkcji poznawczych." Przez co obalono jeden z najpoważniejszych mitów, pozostało tylko pytanie: komu na rękę była delegalizacja upraw konopi? Można się domyślać, że największym graczom na rynku: koncernom. Już nie tylko celulozowo-papierniczym, ale też producentom innych powszechnie dostępnych używek, jak np. papierosy, albo koncernom energetycznym, które są w posiadaniu dostępu do potężnych złóż ropy naftowej i gazu ziemnego.



Tak więc zastanówmy się jakie korzyści mogłaby przynieść legalizacja uprawy konopi indyjskich?

Po pierwsze, prestiż społeczny, jak dotychczas, decyzję o depenalizacji (nie karania) a nawet pełnej legalizacji, podejmowały państwa o wysokim poziomie rozwoju społeczno-ekonomicznego, jak Niemcy, Wielka Brytania czy Kraje BeNeLuksu. Ale ten sam kurs obierają również nasi południowi sąsiedzi: Czesi. Tak więc w tej kwestii, najsilniejszą barierą byłyby opory konserwatywnej części polskiego społeczeństwa. O ile obecnie stateczne polskie społeczeństwo nie jest do tego przekonane, to polska młodzież podbijająca dziś zachodnie rynki pracy ma całkiem odwrotne nastawienie do problemu legalizacji marihuany. Za kilka, kilkanaście lat, nastawienie większości polskiego społeczeństwa będzie bardziej za legalizacją, niż przeciw. Już obecnie, organizowane z rozmachem Marsze Wyzwolenia Konopi, dają do myślenia, pokazują, że jest potrzeba, jest rynek, są pieniądze. Brakuje tylko jednego: woli polityków.


Drugim czynnikiem przemawiającym za legalizacją, byłoby wzmocnienie rodzimego rynku energetycznego, wszakże wiadomo, że jesteśmy uzależnieni od ropy i gazu Rosyjskiego, a uprawa konopi, byłaby prostsza i wydajniejsza niż uprawa wierzby energetycznej czy rzepaku, dając jednocześnie większe możliwości zbytu (nie tylko biopaliwa).


Po trzecie, legalizacja takowej uprawy mogłaby wzmocnić ekonomicznie polskich rolników, szczególnie tych mało powierzchniowych, mogliby np. prowadzić wyspecjalizowane uprawy wybranych gatunków i przeznaczać je na sprzedaż w celach konsumpcyjnych. Rolnicy wielkopowierzchniowi mogliby uprawiać gatunki, o niskiej zawartości THC, z przeznaczeniem na biopaliwa, produkcję papieru i inne zastosowania przemysłowe.


Po czwarte, skorzystałoby państwo i to podwójnie, można zawsze nałożyć akcyzę na uprawę i sprzedaż wyrobów konopnych, do tego opłaty powierzchniowe które wzmocniłyby dochody samorządów i oczywiście systematyczne opłaty za wydanie koncesji dla osób fizycznych wykazujących chęć uprawy. Można tez nałożyć ilościowe zróżnicowanie podatków, i zmniejszyć opłaty dla rolników, płatników KRUS, a część z tych opłat przeznaczyć na profilaktykę oraz na służbę zdrowia. Drugim plusem, byłoby zmniejszenie, jeśli nie likwidacja czarnego rynku, w zakresie obrotu marihuaną.


Nie wspominając już o zaletach dla miast i turystyki, powstawanie tzw. Hash-barów, wyspecjalizowanych kafejek, niczym te w Amsterdamie, wzrost gospodarczy i zwiększenie liczby turystów, lgnących do Polski z zaciekawienia i chętnie zostawiających swoje oszczędności.


Jak wiadomo, konopie indyjskie są nie tylko motywem kulturotwórczym, ale też cenioną przyprawą! W Holandii np. popularne są ciasteczka z zielonymi akcentami, w Anglii herbata (można sobie przypomnieć brytyjską komedię "Saving Grace", gdzie wdowa pozbawiona środków do życia, postanawia sobie dorobić...uprawiając...hhh herbatę;P ), ale z konopi można też produkować m.in. olej, papier, papierosy lub chociażby ozdoby czy elementy dekoracyjne albo naturalne środki odprężające. Przyjemnie, też taka roślina mogłaby zdobić balkony i wnętrza, wszak zieleń jest zawsze w modzie...



autor: Indiced
źródło: forum.otwartapestka.info

0 komentarze: